We współczesnym świecie, w naszej rzeczywistości posługujemy się terminem człowiek wierzący. Co to jednak oznacza, czy zdajemy sobie z tego tak do końca sprawę? Powiedzieć dzisiaj jestem wierzącym, tak naprawdę nie wystarcza - dlatego, że jest to za mało. Ten termin nic właściwie nie mówi o człowieku. Wierzyć przecież można, że rosną gruszki na wierzbie, można wierzyć, że latem będzie zima. Dzisiaj człowiek przyznający się do wiary musi stwierdzić jednoznacznie - wierzę w Boga, wierzę w Jezusa Chrystusa, wierzę w to, że On umarł i zmartwychwstał dla naszego zbawienia. Co więcej - te stwierdzenia określają jaką koncepcje życia człowiek przyjął. Określają jego nastawienie do życia i do drugiego człowieka. Mówią o tym, jakie są konsekwencje wynikające z aktu wiary.
Dlatego dzisiaj Jezus w spotkaniu z kobietą kananejską ukazuje nam znamiona prawdziwej wiary. Jej wyznaczniki. Odpowiada na pytanie, po czym można poznać chrześcijanina, człowieka, który wyznał, że wierzy w Jezusa. Pierwszym takim wyznacznikiem, to jest fakt, że Jezus niezależnie od sytuacji życiowych, od jakiś burz i radości, nieszczęścia i wielkiego szczęścia jest dla mnie kimś najważniejszym. Uznaję Go za Boga a nie za mit, czy twór historii. Zobaczcie jaka jest postawa owej kobiety - A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: «Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha». Kobieta uznaje, że jest On pomazańcem Bożym, jest kimś dla niej najważniejszym, tylko On jest w stanie jej pomóc. Czy w naszym życiu Jezus jest uznawany za taki autorytet? Na którym planie sztuki naszego życia jest Jezus?
Następnym wyznacznikiem naszej wiary jest zaufanie do Jezusa. Kobieta kananejska, a więc poganka, przychodzi i ufa Mu, zawierza swój największy problem, swój smutek, ból. Zawierza Jezusowi swój największy skarb jakim jest jej dziecko. Czy my współcześni ludzie w akcie wiary bylibyśmy wstanie zaufać Jezusowi powierzając mu dokładnie wszystko? Nawet nasze największe skarby?! Otóż z tym jest problem, przyjmując po ludzku, tak bardzo po ludzku, nasze spotkanie z Jezusem, boimy się zawładnięcie przez Niego naszym wnętrzem. Chcemy za wszelką cenę pozostawić coś dla siebie, fragment pola, na którym będziemy mogli żyć na własny rachunek. To życie na własny rachunek bez prawdziwej wiary często kończy się bardzo tragicznie.
Jeszcze jedno przesłanie charakteryzujące prawdziwość naszego spotkania z Jezusem zamyka się w odczytaniu woli Jezusa. Kobieta bohaterka dzisiejszego zdarzenia ewangelicznego świadomie i w sposób bardzo otwarty, to zrealizowała. Trwała cały czas przy Jezusie nawet wtedy kiedy jej powiedział, że jest posłany do owiec, które poginęły z domu Izraela. Nie obraziła się na Jezusa. Jakże często człowiek wobec wymagań postawionych przez Ewangelię, czy Kościół, który założył Jezus, zaraz się obraża. Nie szuka woli Jezusa tylko swojej - Panie Jezu ma tak by ja chcę. Co jest chyba najważniejszym elementem tego dzisiejszego spotkania Kananejki z Jezusem to, to że pomiędzy kobieta a Jezusem cały czas trwa dialog. Milczenie też ma swój wymiar. Jezus prowokuje kobietę, aby jeszcze silniej przylgnęła do Niego. Motywuje ją do jeszcze silniejszego zawierzenia. Czy my współcześnie w potrafimy się mobilizować jeszcze bardziej aby spotkanie z Jezusem było pełniejsze?
Piękno wiary polega na tym, że to Jezus zaprasza człowieka na spotkanie, w którym może być owładnięty Bożą miłością i miłosierdziem, może być uwiedziony przez Miłość Miłosierną. Czy chcemy dać się uwieść miłości. Na koniec naszego rozważania zapytajmy siebie w takim małym rachunku sumienia czy w naszym wierzeniu, stwierdzeniu jestem wierzącym jest, chociaż jeden element, na który Jezus zwrócił uwagę w czasie lekcji, jaką jest spotkanie z kobietą kananejską?
Amen.