Jakże często współczesny człowiek fascynuje się różnego rodzaju sensacjami. Wybiera sobie idoli - piosenkarzy, aktorów, filmowców, reżyserów. I jakże często życie tych idoli tak naprawdę jest wyzute z wszelkiego rodzaju zasad. Lansowana jest wolność od wszystkiego. Czy takie jest prawdziwe oblicze życia człowieka. Czy są to najważniejsze jego pragnienia i dążenia? Myślę, że nie. Dlatego tak wiele pustki jest w naszych wnętrzach. Niestety nie zapełnią jej idole i ich propozycja przejścia przez życie. Ilustracja ale i przypomnieniem jest pewien obrzęd ze starożytnego Rzymu. Zwyczaj ten mówił o tym, że gdy cezar paradował w całym swoim przepychu ulicami miasta, wówczas jeden z niewolników palił przed nim pakuły z lnu i szeptał do ucha : Sic transit gloria mundi - tak przemija chwała świata. Tak przeminie również chwał idoli i komercji, królowanie ich będzie krótkie.
Jezus przychodzi dzisiaj z zupełnie inna propozycją, którą kieruje do człowieka. Zaprasza człowieka do swojego królestwa opartego na świadectwie prawdy. Jakie jest zatem ma być to świadectwo prawdy? Jak ono ma wyglądać w rzeczywistości w życiu chrześcijanina? W tym zaproszeniu, skierowanym do człowieka jest jednocześnie wskazanie na czym ma się opierać to świadectwo. Warto się wsłuchać w to co mówi Jezus: Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy kto jest z prawdy słucha mojego głosu.
Być świadkiem tej prawdy to słuchać głosu Jezusa. W praktyce oznacza to być otwartym na, to co Jezus chce nam powiedzieć przez całą ewangelię dobrej nowiny - i realizować ja w codziennym życiu. Realizować nie tylko w słowach, ale przede wszystkim w czynach codziennego dnia. Jakże często przydarza się nam być świadkiem tej prawdy tylko od święta, a co z szarą rzeczywistością codzienności. Jezus nie chce w swoim królestwie próżnych deklaracji jestem człowiekiem wierzącym - chce natomiast życia wiarą. Spotkania z Nim na modlitwie takiej od serca płynącej. Na modlitwie, na której będzie rodziło się dobro. Gdzie będę widział siebie takim jakim jestem , a nie takim jakim chcę siebie widzieć. I w tym momencie przypomina mi się scena z lektury, do której często zaglądam "Znamię lwa" - początki chrześcijaństwa jedna z bohaterek Julia, córka bogatego kupca wplątana w sytuacje i zdarzenia, w konwenanse wielkich ówczesnego świata, doprowadza do śmierci pierwszego swojego męża, drugiego truje z trzecim się rozstaje. Jej życie staje się puste, na dodatek ukochaną brata Markusa przez swoje zwodnicze pojmowanie życie, mimo wyświadczonego dla niej dobra wysyła na arenę. Kiedy robi wewnętrzny rachunek sumienia o ile można tak powiedzieć dochodzi do wniosku, że to oni wszyscy byli wini, ojciec i matka, brat Haddasa i wielu innych, ona jest taka samotna i taka przygnębiona. Właśnie Julia zobaczyła siebie taką jaką chciała widzieć, a nie taka jaką była.
Taki jest wymierny skutek modlitwy. I dalej w tym królestwie świadectwo prawdy
ma owocować na co dzień dobrem, konkretnym czynem zrodzonym ze spotkania z Panem.
Jezus w swoim nauczaniu tak pięknie to malarsko zilustrował - po owocach ich
poznacie. Owocach, które dadzą świadectwo prawdzie - prawdzie, że jestem
chrześcijaninem. Czy rzeczywiście kiedy spojrzę na siebie w świetle słów Jezusa,
w Jego lustrze mogę powiedzieć przyjąłem wiarę w Niego i jestem czytelnym
świadkiem czy nie? Jezus Chrystus Król Wszechświata narodził się aby dać
świadectwo prawdzie i tak się stało na Krzyżu. Zmartwychwstanie Jezusa i Jego
ciągłe życie w swoim Kościele dało nam siłę i daje po dziś dzień, aby dawać
świadectwo prawdzie. Stawać się jej czytelnym znakiem. Przemieniajcie zatem słowo
w czyn, a nie bądźcie tylko słuchaczami.
Amen.