Dzisiaj w szczególny sposób przeżywamy uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa. Jednakże dzisiejsza uroczystość musi dla nas być nie tylko przejściem w procesji, ale przede wszystkim zaczynem refleksji nad naszą wiarą. Jest to w realiach współczesnego świata bardzo konieczne i potrzebne. Jest to pytanie, które sam Jezus obecny pod postacią chleba w Najświętszym Sakramencie wychodzący dzisiaj na ulice, drogi naszych miast i wsi kieruje do nas. Coście wyszli zobaczyć? Czy wierzycie, że ja jestem pośród was?
On dzisiaj z nami idzie tak jak kiedyś szedł ze swoimi uczniami do wsi położonej do sześćdziesięciu stadiów od Jerozolimy po swoim zmartwychwstaniu. Kiedy szedł z nimi do Emaus i w drodze im pisma wyjaśniał. Mówił im wszystko co tyczyło się Jego osoby. Przypominał, nauczał, I co jest najważniejsze chciał, aby oni uwierzyli, że On żyje. To wszystko jednak ukierunkowywał w czasie tej drogi na konkretną sytuację, którą miała się zakończyć cała ta nauka w drodze. To spotkanie przy łamaniu chleba - przy Eucharystii. Tutaj Go poznali, tu uwierzyli. Dzisiaj w szczególny sposób człowiekowi wierzącemu, ochrzczonemu, zanurzonemu w Jezusa Chrystusa potrzeba odnowienia wiary, pokarmu dla ducha. Tego pokarmu ducha potrzebuje dzisiaj świat. Potrzebuje zwaśniona politycznie i militarnie Europa. Dlaczego? Dlatego, że serce współczesnych ludzi zaczyna bić pustką, w sercu tym od najmniejszych wspólnot po całe systemy państwowe zaczyna się rodzić wojna, która później eksploduje na zewnątrz. Jezus przychodzi dzisiaj jako żywy. Jako pokarm dla ducha. Chce, aby człowiek zagoniony i zatroskany codziennością zaczął odnajdywać sens własnego życia. Odnajdywać piękno zmagania się ze swoją słabością. Piękno autentycznego przeżywania spotkania z Jezusem w wierze, a konkretnie tam, gdzie ona musi być ubogacana. Gdzie musi być karmiona pokarmem, który będzie dawał jej wzrost. Pozwoli jednocześnie wydawać to co jest w codzienności dzisiaj tak potrzebne - miłość.
Pięknie tę potrzebę dawania, emanowania, świecenia miłością i to miłością wymagającą - takiej bowiem uczył i uczy nas Jezus - zilustrował amerykański zakonnik trapista Tomasz Merton - Nikt z nas nie jest samotną wyspą każdy zmierza gdzieś do określonego portu, którym jest jakiś określony ląd. Tym lądem jest zawsze na drodze Jezusa i Kościoła - człowiek. Jego dobro, jego zbawienie. Ten ląd odkrywany na co dzień potrzebuje wiele - przede wszystkim dobra dla siebie i dla innych. My ludzie wierzący w Jezusa otrzymaliśmy wielki przywilej, ale też wielką odpowiedzialność za dar Jego obecności w Najświętszym Sakramencie. Sakramencie ołtarza. Tym ołtarzem dla Niego dzisiaj muszą być serca, odnowione i karmione tak naprawdę Jego ciałem w każdy święty, niedzielny dzień. Pokarmem zjednoczenia, z którego wyrasta poszanowanie i umiejętne korzystanie z wolności opartej na przykazaniu miłości - miłości wymagającej, twórczej, żywej i czynnej. Wprowadzonej w życie naszych rodzin i wspólnot. Miłości będącej źródłem jedności a nie podziałów. Miłości - która naznaczona jest stygmatem, znakiem bezinteresowności. Takiej miłości uczył i uczy nas Jezus.
Takie przesłanie dla naszej wiary On sam kieruje dzisiaj do nas. Za chwilę
odejdziemy stąd, za chwilę zostaną zdemontowane ołtarze, które postawiliśmy, aby
spotkać się z Jezusem obecnym w Najświętszym Sakramencie. Nie będzie po nich ani
śladu. Czy odejdziemy stąd, również bez żadnego śladu w sercu po tym spotkaniu z
Jezusem? Czy może coś pęknie i zaczniemy wracać do źródła jakim jest sam Jezus?
Takich bowiem świadków potrzebuje dzisiaj Jezus, którzy karmią swoją wiarę
Eucharystią i niosą w codzienne życie wiele dobra.
Amen