Wigilia Paschalna

Łk. 24,1-12
Przyjąć orędzie Zmartwychwstania to pozwolić żyć Jezusowi w nas!

Jakże zdziwiły się kobiety kiedy nie znalazły ciała Jezusa w grobie. Jakie było ich zdumienie kiedy zobaczyły mężów w białych szatach, którzy im oznajmili, że Jezus ukrzyżowany żyje! Dać wiarę czy nie? Ludzka logika wobec takiego stanu rzeczy zaczyna się gubić. Fakt takiej kategorii jest nie do przyjęcia. Tak w kategoriach ludzkiej logiki jest nie do przyjęcia, ale tu mamy do czynienia z planem zbawienia. Ten plan od dawna założony przez Boga zakładał złamanie tej logiki. Zakładał zwycięstwo nad śmiercią, szatanem i grzechem. Fakt jest jeden - grób jest pusty! Jezus żyje! Dzisiejsze rozważanie chcę zawrzeć w nietypowej metaforyce wypływającej z pytania związanego z faktem pustego grobu Jezusa, wsłuchaj się w nie uważnie.

Niektórzy powiadają, że potężny cesarz tuż przed swoją śmiercią wysłał do Ciebie - zwłaszcza do Ciebie, zwykłego poddanego, który jedynie maleńkim cieniem nieskończenie odległym od cesarskiego słońca - pewne posłanie.

Posłaniec ukląkł przy łożu umierającego, a cesarz wyszeptał mu do ucha te ważne słowa; do których przywiązywał wielką wagę, następnie kazał je sobie powtórzyć, aby sprawdzić czy zostały dobrze zapamiętane. Skinieniem głowy potwierdził prawdziwość i słuszność powtórzonych mu przez posłańca słów. I w obecności wszystkich oglądających jego powolne i dostojne umieranie, cesarz odprawił posłańca.

Natychmiast wyruszył on w drogę, był to człowiek mężny i wytrwały. Niestrudzenie torował sobie drogę poprzez tłum, rozpychając się to jednym, to drugim łokciem, a gdy napotykał opór wskazywał swą pierś, na której widniał znak słońca, wtedy ludzie rozstępowali się. Jednak tłum był tak ogromny, że nie było widać jego kresu. Gdyby posłaniec miał przed sobą wolna drogę, tak jak tego pragnął, wkrótce usłyszałbyś jego pukanie do twoich drzwi. Tymczasem próżne są jego wysiłki; musi jeszcze walczyć, by utorować sobie drogę zgromadzonym w salach wewnętrznego pałacu, a nawet gdyby to osiągnął, na nic by mu się nie zdało; musiałby dalej walczyć, aby zejść ze schodów; a nawet gdyby to mu się udało, nic przez to by nie zyskał; musiałby bowiem jeszcze przemierzyć dziedziniec, a potem znowu kolejne schody, dziedziniec i następny pałac, i tak szedłby przed siebie przez tysiące lat; i gdyby wreszcie przekroczył próg ostatnich drzwi ujrzałby przed sobą cesarskie miasto. Centrum świata, miasto, które zgromadziło swoje własne odpadki. Nikt nie może dotrzeć tutaj aż do twoich drzwi. Ale ty, ty siedzisz przy swoim oknie i śnisz o tym przesłaniu, gdy zapada zmierzch. Pięknie, metaforycznie opisał naszą sytuację Franz Kafka. Do nas dotarło posłanie Pana nieba i ziemi. Przyniósł Ci je Jezus. Jezus żyjący. Ale cóż uczyniłeś z Jego zmartwychwstaniem? Cóż człowieku uczyniłeś z Jego nauką?

Czy potrafimy to posłanie przyjąć teraz? Tak jak przyjęły je kobiety, które przyszły do grobu. Przyjęcie tego posłania, przyjęcie faktu pustego grobu niesie za sobą konsekwencje. Te konsekwencje to po prostu życie w stylu Jezusa. Życie Jezusem tak naprawdę na serio w świadomości, że On jest tuż obok mnie, jest żywy w teraźniejszości. To czego teraz doświadczam tu we wspólnocie Kościoła to fakt nie bajka. Jeżeli uważasz, że to bajka nie trudź się, nie warto. Żeby cokolwiek zaczęło się dziać musisz uwierzyć, że On żyje. Tu jest kolebka naszej wiary. Innej drogi i innego posłania po prostu nie ma. Idź zatem i ogłosić to po górach, ogłoś swoim życiem że spotkałeś zmartwychwstałego, tak jak zrobiły to kobiety, które odeszły od grobu. Jezus poprzedza Ciebie w drodze do Twojej Galilei odnajdziesz ją tylko z Nim. Tylko to wszystko musi się dziać w konkretach życia, a nie tradycji świąt. Paweł, apostoł, mój ulubiony zawarł to w jednym zdaniu: żyje ja, już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus. W tym momencie nie trzeba już żadnego komentarza. Niech Jego życie będzie moim życiem.
Amen.

[ Archiwum Słowa na Niedzielę i Święta ]