VI Niedziela Zwykła Rok C

Łk. 6, 17. 20 - 26
Błogosławieństwa droga odnowy serca.

Pewien człowiek zabłądził na pustyni i od dwóch dni wędrował wśród nie kończących się, rozgrzanych słońcem pisaków. Był już u kresu sił. Niespodziewanie ujrzał przed sobą sprzedawcę krawatów. Nie miał on przy sobie nic innego - jedynie mnóstwo krawatów. I natychmiast próbował sprzedać jeden z nich człowiekowi umierającemu z pragnienia. Wyczerpanemu i spragnionemu wędrowcy handlarz wydał się szalony: czyż ktoś przy zdrowych zmysłach próbowałby sprzedać krawat człowiekowi łaknącemu jedynie wody? Sprzedawca wzruszył obojętnie ramionami i ruszył w dalsza drogę. Przed zapadnięciem zmroku znużony wędrowiec, już z wielkim trudem poruszający zbolałymi nogami, uniósł głowę i osłupiał: znajdował się przed elegancką restauracją, obok której stał szereg samochodów! Budynek był okazały, a dokoła niego rozciągała się pustynia. Z trudem dowlókł się do drzwi restauracji i prawie mdlejąc z pragnienia wyszeptał:
   -   Litości, wody!
   -   Przykro mi, proszę pana - rzekł ze współczuciem uprzejmy szwajcar - nie przyjmujemy gości bez krawatów.

Dlaczego właśnie tym opowiadaniem rozpocząłem nasze dzisiejsze rozważanie słowa Bożego? Co ono może mieć wspólnego z słowami Jezusa wyrażonymi w błogosławieństwach i zawartym w nich nauczaniem? Otóż ma, bardzo wiele. Jesteśmy ludźmi którzy przemierzają pustynię swojego życia z ogromnym pragnieniem przyjemnych doznań, uciech. Chcemy jak najwięcej zagarnąć dla siebie. Innych traktujemy często tylko jako ozdobniki w naszym życiu bądź co gorsza, jako przedmioty codziennej użyteczności. Za głupców uważamy tych, którzy chcą zapoznać nas z ewangelią , a nie daj Boże, żeby jeszcze mówili o Jezusie. Wtedy najchętniej mówimy im, tak jak powiedziano do apostoła Pawła w greckim Areopagu: posłuchamy Ciebie innym razem. Jest to po prostu zbyt zaskakujące na pustyni naszego życia. Tutaj obowiązują zadawać by się mogło inne reguły gry. A prawda jest taka, że każdy dzień to zmierzanie ku wieczności. Dlatego Jezus przychodzi z gotową propozycja jak to zmierzanie dobrze wypełnić. Chce Tobie i mnie pokazać jak na tej pustyni naszej egzystencji posadzić piękne zielone oazy, jak my sami możemy stać się pięknym wypełnieniem tych oaz zmierzania ku wieczności. To co Jezus do nas mówi, jest wskazaniem drogi odnowy naszych serc. Ta droga wiedzie właśnie przez życie. Inaczej nie będzie i nie może być. To często nasze ubóstwo, nasz płacz, to także nasze świadectwo wiary, za które obrywamy po głowie, bo dzisiaj to niemodne, żeby mówić o Jezusie, żeby w niego wierzyć, żeby się Nim zachwycić, niemodne, aby Go naśladować. Jednakże Jezus w takich sytuacjach zachęca do wytrwałości. Co więcej umacnia w wytrwałości stwierdzając, że nieumiejętność czy wręcz gardzenie Nim, gardzenie drugim człowiekiem - prowadzi do dramatu człowieka, który widzi tylko siebie i nikogo i niczego poza sobą. To biada, tyczy teraźniejszości i wieczności. Dlatego potrzeba każdemu z nas jednej bardzo ważnej rzeczy. Potrzeba odnowionego serca. Odnowić je można przez zatopienie się na drodze pustyni naszego życia w błogosławieństwach, które wypowiada Jezus. Dlaczego tak? Otóż, jeżeli kiedyś zapragnę wejść do "Hotelu Pana" zostanie mi powiedziane: "Przykro mi, tutaj nie można wstąpić bez odnowionego serca". Nie można widzieć naprawdę siebie i innych bez odnowionego serca. Nie można zmierzać ku wieczności bez codziennej odnowy wnętrza. Ta droga zawarta jest w Jezusowych błogosławieństwach. Czas tej odnowy już się zaczął! Jestem gotowy i ubrany w krawat upoważniający mnie do spotkania z Panem w Jego Hotelu wieczności czy jeszcze nie?
Amen.

[ Archiwum Słowa na Niedzielę i Święta ]