XXXI Niedziela Zwykła

Łk. 19, 1 - 10
Jezus i Zacheusz, drogi nawrócenia.

Postać Zacheusza zafascynowała mnie, zmusiła do myślenia i postawienia wielu pytań. Pierwsze pytanie, które się pojawiło dotyczyło samej osoby bohatera tego zdarzenia z Jerycha - kim był Zacheusz? Był on człowiekiem bardzo bogatym, urzędnikiem rzymskim, co prawda znienawidzony przez Izraelitów, ale mającym grono swoich przyjaciół, ludzi podobnych do siebie. Na ówczesne czasy prowadził sielankowe życie, doskonale się bawił, za nic miał to co o nim myślą inni. Musiało być w nim również wiele kompleksów, był bowiem niskiego wzrostu. Może też inni naśmiewali się z niego, co zapewne powodowało, że był człowiekiem złośliwym. Taka oto charakterystyka Zacheusza wyłoniła się kiedy coraz bardziej zacząłem się zagłębiać w treść zdarzenia z Jerycha

Następne pytanie, które zaczęło nurtować moje myśli i pociągnęło dalszy wątek rozważania to pytanie, w którym starałem się zrozumieć motywy jego działania. Co spowodowało, że taki człowiek jak Zacheusz postanawia za wszelką cenę zobaczyć Jezusa? Na dodatek postawił sobie pytanie: Kto to jest ten Jezus? Wieść poczty pantoflowej zapewne doszła do uszu urzędnika rzymskiego o nauczycielu z Nazaretu już wcześniej. Jednak jest zaintrygowany Jego osobą. Nie potrafi i nie chce być biernym uczestnikiem zdarzeń, które dokonują się w Jerychu. Zacheusz chce się przekonać na własne oczy. Co go tak pcha do tego spotkania? Czy jest to tylko ludzka ciekawość? Raczej nie, w Zacheuszu zaczyna coś się dziać, coś pęka. On poszukuje, chce znaleźć swoją drogę w życiu. Drogę zupełnie inną niż ta, na której się znalazł. Zresztą to pokaże jego późniejsze zachowanie. Ta nić poszukiwania zaprowadziła go biegiem na sykomorę, tak wszedł celnik, przywódca czy jakbyśmy powiedzieli dziś naczelnik Urzędu Skarbowego na drzewo. Nie wstydził się tego, on chciał po prostu zobaczyć Jezusa i już! Nic go więcej nie obchodziło, w tym momencie było to dla niego bardzo ważne.

Ta sytuacja wymusiła na mnie postawienie bardzo osobistego pytania, myślę, że dotyczy ono też każdego z nas - Czy my znający Jezusa dziś nie wstydzilibyśmy się dla Niego coś takiego zrobić? Czy nie wstydzimy się przyznać do naszej wiary? Warto sobie na nie odpowiedzieć patrząc na celnika Zacheusza. Następstwem tych działań jest spotkanie z Jezusem. To jest przełomowy moment w jego życiu. Cały ten splot zdarzeń i to jedno jedyne w swoim rodzaju spotkanie z Jezusem rodzą nowego Zacheusza. Nawróconego Zacheusza. On z tego spotkania odchodzi przemieniony. Zobaczmy, co mówi Jezus do Zacheusza pod tą wysoką sykomorą, na którą on się wdrapał. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu. Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. W całym tym zdarzeniu Jezus przez osobę Zacheusza chce nam przekazać bardzo wielką prawdę. To, że On cały czas na człowieka czeka. Chce, abyśmy do Niego przyszli przez nawrócenie. Odrzucenie stylu życia prowadzonego dotychczas, zanurzonego w grzechu, w poprzestawianiu wartości. Co da taka zmiana, jaki będzie rezultat tych poszukiwań? Radość, wielka radość. Tę radość ze zmiany, z nawrócenia bardzo wyraźnie pokazał Zacheusz. On przyjął Pana rozradowany. Nie zastanawiał się, nie czekał i w ten sposób odnalazł drogę do Jezusa.

Czy nasza droga może wyglądać podobnie? Warto z przykładu, ukazanego nam przez Jezusa w Zacheuszu skorzystać. Stań, zatrzymaj się na chwilę i zastanów się po co żyjesz. W osobie Zacheusza jest przedstawiony calutki proces nawrócenia: Bóg szuka człowieka. Niejako prowokuje i wskazuje, pozawala zobaczyć nam siebie samych takimi jakimi jesteśmy. Wtedy potrzeba odwagi, aby zacząć szukać tego, który nas wzywa i chce się w nas narodzić. To narodzenie Jezusa w nas musi przejść przez wszystkie grzechy, przez nasz egoizm i naszą pychę. Wtedy poszukiwanie uwieńczone jest sukcesem spotkania z Jezusem. To spotkanie w nawróceniu przynosi wielką radość. W konsekwencji styl naszego życia, staje się zupełnie inny. Jest to już styl tego, którego człowiek odnalazł.

I oto toczy się gra. Postaw sobie pytanie: czy chcesz podjąć tę grę z Jezusem, grę w miłość, która wychodzi nam naprzeciw. Ta grę rozpoczął przed laty nieżyjący już mnich trapista Tomasz Merton. Człowiek niewierzący, obojętny religijnie. Poszukujący i znajdujący. W ogrodzie odnalezienia pozostający w radości i idący za swoim Mistrzem do końca, zakonnik- trapista.

Podobna grę, ale jeszcze bardziej wyrazistą przeżył Andre Frosard, dziennikarz, obojętny religijnie, niewierzący. Poszukując przyjaciela, który wszedł do kaplicy, zajrzał tam. I tam znalazł go Jezus. Andre wszedł niewierzącym do kaplicy wiecznej adoracji, wyszedł wierzącym.

Zatem tajemnica Jezusa o nawróceniu w Zacheuszu jest żywa ona zaprasza wejdź w nią, nie będziesz żałował.
Amen.

[ Archiwum Słowa na Niedzielę i Święta ]