Wczoraj osoba Zacheusza pokazała nam wyraźnie, że na drodze do Boga istotnymi elementami jest nasza wiara i nawrócenie z niej wynikające. Czy jest to cała treści aktu wiary, na naszej drodze do Boga? Ona ma bardzo różne imiona. Na tej drodze, jak wczoraj powiedziałem, w różnych sytuacjach możemy siebie odnaleźć.
Czy w dzisiejszym rozważaniu, w osobie niewidomego Bartymeusza, będziemy chcieli odnaleźć siebie? Czy znajdzie się w nas dyspozycyjność, aby chcieć usłyszeć głos samego Boga w tym zdarzeniu, głos skierowany bezpośrednio do mnie? Czy mam świadomość, że przecież w akcie wiary chodzi o dialog?
W osobie Bartymeusza można dostrzec bardzo wyraźnie odpowiedź na pytanie o znamiona wiary? Jak one się objawiają w codzienności?
Aby w to wejść głębiej trzeba zatrzymać się nad osobą Bartymeusza. Wejść w relacje, przyjaźni z nim. Bohater naszego rozważania tej przyjaźni zapewne potrzebowałby, bardzo by się ucieszył, że ktoś wychodzi do niego z taką propozycją. Jego stan zdrowotny spowodował, że nikt nim się nie zajmował, nikt mu nie pomagał, w jego zmaganiu się z życiem codziennym. Musiał radzić sobie sam. Nie był objęty żadną formą pomocy socjalnej. Musiał żebrać! Jego postać przeniesiona z kart Ewangelii może być bardzo mocno wpisana we współczesną rzeczywistość. Jego charakterystyka i sytuacja, z która się zmaga dotyczy przecież wielu z nas. I taka sytuacja, takie zmaganie ze sobą i z codziennością, sprawia, że pewnego dnia wszystko się zmienia. Znowu to samo miasto, Jerycho, podobny scenariusz jak w przypadku Zacheusza. Ale dyspozycja człowieka zupełnie inna. On jest załammy swoim kalectwem, jest zdruzgotany swoją pozycja społeczną. Fizycznie i psychicznie jest kompletnie rozbity. To nasze oblicze, czy się z tym zgodzisz? Patrz Bartymeusz to Ty i ja! To nasze bolączki i załamania. Nasze upadki i potknięcia.
Ale za moment stanie się coś nieprawdopodobnego. Drogą przechodzi Jezus z Nazaretu. Bartymeusz podrywa się na równe nogi i woła Jezusa po imieniu. Jezusie, synu Dawida ulituj się nade mną. Co jest motorem napędowym takiego zachowania niewidomego żebraka? Paweł apostoł w liście do Rzymian powiedział, że wiara rodzi się ze słuchania. Już drugi raz w Jerychu dokonują się narodziny wiary.
W zachowaniu Bartymeusza już na samym początku pojawia się pierwsze ze znamion autentycznej wiary - jest nią uznanie w Jezusie, Syna Bożego! Spróbujmy pomyśleć jak jest u nas z wiarą w tej materii, chyba różnie może to wyglądać. Dlaczego? Otóż uznanie w Jezusie Syna Bożego pociąga za sobą zrobienie następnego kroku, który jest brzemienny w skutki. Ten krok w sytuacji Bartymeusza, został bardzo mocno wyartykułowany. On uwierzył z całego serca i ze wszystkich sił. Nie zamknięto mu ust. On wołał cały czas. To jest drugie zmamiono naszej wiary - konsekwencja, czytelność i świadectwo. Czy my potrafimy przyznać się dziś do tego, że wierzymy w Jezusa? W to, że On jest naszym Panem i zajmuje w naszym miejscu pierwsze miejsce. Jak pokazuje codzienność jest z tym jakoś marnie. Nasze zachowania wynikające z wiary zamykają się bardzo często tylko w rytach zewnętrznych. Są oparte o wiarę własnej produkcji. Jezus jest w niej jako ten, który jest gdzieś w zaświatach i ma spełniać nasze zachcianki. Kiedy rozmawiamy o różnych problemach, uważamy, że Jego nauka jest dobra tylko od święta. Tak fajnie jak przychodzi Wielkanoc są kurczaczki, zajączki i kolorowe pisanki - ale przecież to tylko zewnętrzna forma... gdzie jest treść? U Bartymeusza zauważyć trzeba, jedną ważna sprawę, jego zachowanie niesie w sobie głębię. On nastawiony jest całym sobą na Jezusa, który jest w tym momencie dla niego najważniejszy. Jest w centrum jego życia. Kiedy patrzę na ten aspekt wiary Bartymeusza to się zastanawiam, czy w moim życiu Jezu jesteś w centrum? Czy tylko pojawiasz się w nim od święta? To jest drugie znamię wiary.
W tym zdarzeniu Jezus jeszcze więcej chce nam pokazać. Uznanie w Jezusie, Boga - włożenie całego siebie w tą rzeczywistość, sprawia, że dokonuje się coś niesamowitego. Jezus zaczyna dialog z Bartymeuszem. To następny element prawdziwego spotkania z Panem w akcie wiary. Wiara jest dialogiem. I przypomina mi się w tym momencie pewna historia z życia św. Jana Vianney'a, proboszcza z Ars. Otóż przez wiele dni obserwował człowieka, który przychodził do kościoła, siadał w ławce i nic nie mówił. Któregoś dnia nie wytrzymał i zapytał swojego parafianina. Dlaczego tu przychodzisz, nic nie mówisz tylko siedzisz i się patrzysz. Na co ów człowiek odpowiedział, bo widzi ksiądz kiedy tu siedzę i patrzę to wiem jedno. Skoro ja patrzę na Niego, to On patrzy również na mnie. Tak samo jest w akcie wiary, musze prowadzić dialog. Bóg mówi cały czas do mnie, tylko czy ja odpowiadam, czy patrzę na Niego, kiedy On patrzy na mnie? Wiara zakłada u swoich źródeł właśnie takie odniesienie. Jezus wychodzi z inicjatywą, zaczyna mówić do człowieka, do Ciebie i mnie. Czy odpowiem i jak odpowiem? To jest bardzo ważne. Ten dialog wiary zakłada różne narzędzia, które otrzymaliśmy od Jezusa. O tym najważniejszym bardzo prosto powiedziała św. Matka Teresa z Kalkuty, że jest po prostu rozmową z Bogiem, a jest nim modlitwa.
Zapytać się trzeba jak się modlimy? Czy się w ogóle modlimy? Czy w ciągu dnia poświęcamy choć chwilę czasu dla Boga? Jeden z moich kolegów, który kiedyś katechizował w jednym z liceów olsztyńskich przeprowadził, bardzo ciekawy test. Poprosił, aby młodzież zaznaczyła na diagramie, ile czasu przeznacza na różne zajęcia w ciągu doby. A więc na sen, na rozrywkę, na naukę, na jedzenie itd. Na końcu ile czasu poświęca dla Pana Boga? Wynik testu był tragiczny: 70% nie uwzględniło w ogóle ani jednej chwili dla Pana Boga. Nawet na moment odniesienia się do Niego. Po prostu się nie modlimy. Nie ma odniesienia do sfery duchowej, a wiara w Jezusa ją przecież zakłada. Dialog z Nim może być urzeczywistniony tylko w ten sposób. Jeżeli natomiast pada pytanie jaka jest najpiękniejsza modlitwa to odpowiedzi mamy całe mnóstwo: ojcze nasz, wszelkie litanie, a pojawia się tez stwierdzenie modlitwa szczera. Ja sobie modlitwy nieszczerej po prostu nie wyobrażam. Droga do Jezusa z Bartymeuszem wiedzie właśnie przez takie wewnętrzne doświadczenia. Można powiedzieć, że nie ma tu teologicznych nawisów. Jest natomiast prostota, prostota i jeszcze raz prostota, w którą jest ubrana cała Ewangelia.
Całość zmagań wewnętrznych i zewnętrznych Bartymeusza spina się w uzdrowieniu. Bartymeusz odzyskuje wzrok. To jest też symbol. Nasza ślepota ma różny wymiar - naszych nałogów, naszego egoizmu i pychy. Braku poszanowania człowieka, poszanowania świętości życia. Braku wchodzenia w kompetencję Boga. Człowiek stawia się na Jego miejscu. I co dalej? Czyż nie potrzeba wiary, aby przejrzeć? Czy w nas nie ma takiej formy ślepoty, która wymaga uzdrowienia w fakcie spotkania z Jezusem w wierze. Widzę w sobie wiele takich pól, które wymagają uzdrowienia. Możliwe to będzie tylko wtedy, kiedy uwierzę, a moja wiara będzie się opierała na tych prostych zasadach, które widzimy u Bartymeusza. To właśnie ta wiara pokonała wszelkie bariery i leki. Ona sprawiła, ze Bartymeusz usłyszał słowa - Idź, twoja wiara cię uzdrowiła. I co jest zastanawiające, że Bartymeusz - uzdrowiony Bartymeusz - nie został już sam, ale poszedł z Jezusem, poszedł za Jezusem, poszedł drogą za Nim.
Kiedy patrzę na siebie chce mi się wołać Jezus uzdrów mnie, chce przejrzeć, przejrzeć, aby zobaczyć siebie, takim jakim jestem, a nie innych. I wtedy zawsze przed oczami staje mi pewien obraz:
Spotkały moja mamę i biadały, jak to źle, że jestem uzależniony, jaka ona biedna ze mną, takim draniem... To było krótko po tym jak wróciłem po raz drugi do nałogu i ileś tam osób dowiedziało się o sprawie, bo poszedłem w końcu na detoks. Moja mama pewnie miała łzy w oczach, bo zaraz dowiedziała się wcale o to nie prosząc, jakich to dobrych synów mają te panie... Dla nich zło było za daleko, a ona miała "takiego" syna... Nie chciała wtedy mówić, co myśli o dzieciach tych pań. Słyszała ich odnoszenie się do rodziców... Potem okazało się, powiedziałem kiedyś rozżalony wspominając, że zawodzę się na ludziach, że jeden z tych wspomnianych porządnych chłopaków jest dealerem... Zaczepiał mnie krótko po detoksie, wiedząc, że jestem osobą uzależnioną...
Panie daj aby nasza wiara nas zaprowadziła do przezwyciężania naszych leków i barier, naszej ślepoty, która nas odgradza od Ciebie i innych ludzi, zamyka nas w zamku egoizmu i pychy.
Na koniec zapytaj siebie: czy Twoja wiara ma chociaż jeden element, który wskazał nam dziś Jezus? Jeżeli nie to warto zawołać: Jesusie Synu Dawida uzdrów mnie, przymnóż mi wiary!
Amen.